Zacznijmy po ludzku traktować kobiecy futbol
Biało-czerwone po raz pierwszy w historii zagrają na Euro. Awans wywalczyły po barażach, w których dwukrotnie pokonały wyżej notowaną Austrię po 1:0. To jeden z największych sukcesów polskiej kobiecej piłki nożnej.
"Oczywiście, że były duże emocje, choć rewanżowy mecz obserwowałem na gali 105-lecia PZPN. Nareszcie spełniło się marzenie wszystkich ludzi pracujących w i dla kobiecej piłki w Polsce. Dwie kluczowe postaci tej reprezentacji – Ewa Pajor i trenerka Nina Patalon - to też moje wychowanki" – powiedział PAP Jaszczak, prezes Medyka Konin, którego przez niemal 40 lat był również szkoleniowcem.
Jak zaznaczył, za awansem Polek do przyszłorocznego Euro stoi wiele osób.
"My selekcjonerzy, byli i obecni, a także trenerzy klubowi pracowaliśmy przez wiele lat, aby ten sukces się wydarzył. Wielu z nas marzyło właśnie o tym, żeby nasza reprezentacja zagrała w dużym turnieju. W mojej opinii to może otworzyć nam wiele drzwi, a przede wszystkim zmienić mentalność w PZPN, czyli wśród decydentów i działaczy. Mówiąc krótko, zacznijmy w końcu po ludzku traktować kobiecy futbol" - podkreślił.
Jaszczak nie ukrywa, że przez wiele lat, pełniąc funkcję członka wydziału piłkarstwa kobiecego PZPN, zabiegał, a może nawet walczył o lepsze traktowanie kobiecej piłki nożnej. Głównie w kontekście finansowym.
"W PZPN byłem chyba w pewnym momencie uznawany za persona non grata, ale mogę podać kilka smutnych przykładów, że moje słowa nie były puste. Kiedyś za zwycięstwo w Pucharze Polskie męski klub otrzymywał milion złotych. A kobiety? 10 tysięcy... Miejmy świadomość, że piłkarki nigdy nie będą zarabiać tyle, ile piłkarze, ale chyba nie może być tak, że najlepszy polski zawodnik zarabia 300 tysięcy, a piłkarka ledwie 4000" - wskazał.
Szkoleniowiec nie liczy na to, że w Polsce żeński i męski futbol pod względem finansowym będą równo traktowane. Zwrócił jednak uwagę, że w wielu federacjach taka sytuacja już ma miejsce.
"PZPN nie tak dawno na konferencję trenerów klubów ekstraligi i pierwszej ligi zaprosił dyrektora sportowego ze szwedzkiej federacji. Zapytałem go, ile procentowo przeznaczają budżetu na kobiecą piłkę, a on odparł, że... nie rozumie pytania. Musiałem mu dokładniej wytłumaczyć, jak to wygląda w Polsce. Dzisiaj, z tego, co słyszę, budżet PZPN wynosi 420 mln złotych, a na kobiety przeznacza się 8,5 mln. Ten zaskoczony moim pytaniem Szwed wyjaśnił, że u nich jest +po równo+, takie same pieniądze idą na żeński i męski futbol. Tak zresztą jest też w innych krajach skandynawskich" – opowiadał Jaszczak.
Ubolewa on także nad tym, że polska federacja oszczędza także m.in. na rozgrywkach młodzieżowych kobiet.
"Kluby walczyły o pieniądze na centralną ligę juniorek w kategoriach U15, U17 i U19. PZPN tymczasem zmienił i okroił nasz projekt do dwóch kategorii – U16 i U18. Dlaczego? Bo nie ma pieniędzy. Podobno na rozgrywki CLJ związek dostaje dotacje z FIFA, więc pytam się, dlaczego my ich nie możemy dostać. Inny z brzegu przykład – sponsorem kobiecych rozgrywek jest Orlen, za co PZPN otrzymuje konkretne pieniądze. A ile kluby dostały z tego tytułu? Zero" – zdradził.
Jaszczak przypomniał, że sukcesy w kobiecej piłce pojawiły się już ponad 10 lat temu. W 2013 roku reprezentacja U17 zdobyła brązowy medal mistrzostw Europy, ale ten wynik nie został doceniony.
"Dziewczyny dostały po... tablecie i zostały zaproszone na mecz z dziennikarzami TVN. W tym roku reprezentacja U17 ponownie zdobyła brązowy medal ME i awansowała do turnieju finałowego mistrzostw świata, gdzie przegrała w ćwierćfinale. Wystosowaliśmy prośbę do związku, by kluby, które +dały+ do kadry swoje zawodniczki, zostały wsparte finansowo. Niestety, do dziś nie mamy odpowiedzi" – przekazał.
Prezes Medyka, czterokrotnego mistrza kraju, przyznał, że Polska na poziomie reprezentacyjnym goni europejską czołówkę, dzięki m.in. większemu wsparciu finansowemu.
"Myślę, że w kategoriach młodzieżowych już jakiś czas temu zniwelowaliśmy ten dystans. W seniorskiej piłce też już lekko zasypaliśmy ten dół przepaści. W latach 2011-13, gdy byłem selekcjonerem reprezentacji, budżet kadry wynosił 700 tysięcy złotych rocznie i był pięcioosobowy sztab. Nina Patalon ma ok. pięć milionów i ogromne wsparcie ludzi. Ma zatem nieporównywalnie łatwiejszą drogę niż ja czy moi poprzednicy i następcy. PZPN wreszcie zaczął wspierać reprezentacje, zarówno młodzieżowe, jak i seniorską, choć jeszcze nie w takim wymiarze, jak by mógł" – podkreślił.
W jego opinii, na poziomie klubowym sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Jaszczak uważa, że PZPN mocno zaniedbał kluby, które dziś nic nie znaczą w Europie.
"Tutaj zrobiliśmy dwa kroki do tyłu. Podam tylko jeden przykład z przeszłości – gdy byłem selekcjonerem kadry i oglądałem finał mistrzostw świata w Niemczech w 2012 roku, dowiedziałem się, że każdy klub Bundesligi otrzymuje od federacji 180 tysięcy euro. W Polsce od wielu lat kluby otrzymują 100 tysięcy złotych, ale w tamtym czasie nie dostawały nic. 10 lat temu mój Medyk wygrywał turnieje kwalifikacyjne, potrafił awansować do 1/8 finału Ligi Mistrzyń, a dziś polskie zespoły odpadają w pierwszej rundzie. Poziom w naszej lidze się wyrównał, ale jest to równanie w dół. Kiedyś Medyk wygrywał 12:0, dziś nie ma takich wyników" – analizował.
Jaszczak zwrócił uwagę, że do rozwoju i popularyzacji żeńskiego futbolu potrzebne jest także wsparcie ze strony mediów, które mogą pomóc przyciągnąć sponsorów.
"Czas już skończyć z tym hasłem +kobiety do garów+. Dziś bez pomocy mediów ciężko jest o popularyzację. Często wspominam nasz mecz we Włoszech z Brescią w Lidze Mistrzyń. W dniu spotkania w kawiarni kelnerka przyniosła mi gazetę, gdzie osiem stron poświęcono temu pojedynkowi: wywiady z zawodniczkami, trenerami, mnóstwo materiałów o naszym zespole, a nawet opinie polskich dziennikarzy. Dostałem wręcz oczopląsu" - podsumował Jaszczak.(PAP)
autor: Marcin Pawlicki
lic/ pp/